Kochani,
długo wahałem się z przesłaniem do Was mojego świadectwa… W pewnym sensie pewnym przynagleniem dla mnie stało się to, że sami dajecie świadectwa o tym, jak Pan Bóg działa w Waszym życiu, w Waszej codzienności.
Moje świadectwo dotyczy wstawiennictwa Sługi Bożego ojca Wenantego Katarzyńca, do którego zwracałem się w sprawach wydawałoby się czysto przyziemnych.
Zdarzyło się to, co najmniej kilkanaście miesięcy temu. Podczas długiej podróży samochodem włączyłem radio. Przeszukując różne możliwości oraz audycje, spostrzegłem, że jedna z nich opatrzona jest nagłówkiem „polski Szarbel”. Taki tytuł przyciągnął moją uwagę, ponieważ święty Szarbel był mi znany a jego wstawiennictwo jest można rzec, spektakularne. Zaciekawiło mnie, który polski święty odznacza się równie dużą skutecznością i szybkością wstawienniczą. Okazało się, że jest nim Sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec. Po wysłuchaniu audycji stwierdziłem – „ja również spróbuję”. Na stronie internetowej ojców Franciszkanów odnalazłem dziewięciodniową nowennę za wstawiennictwem Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca – przecież ja również miałem swoją potrzebę. Była nim, z ludzkiego punktu widzenia, przyziemna sprawa – sprzedaż mieszkania. Zaczęliśmy się modlić razem z moją małżonką. Mniej więcej 8 dnia nowenny zadzwonił telefon. Rozmówca zapytał mnie, czy chcę sprzedać moje mieszkanie… Co za zaskoczenie, przecież żadnego ogłoszenia o sprzedaży nie dawałem. Owszem wspominałem o takiej ewentualności mojemu tacie, który jak się okazało wspomniał o tej możliwości znajomym, ale nie wiedział, czy syn będzie chciał sprzedać mieszkanie. Oczywiście doszło do sprzedaży… Dla mnie był to wyraźny znak wstawiennictwa właśnie o. Wenantego. Powiedziałem o tym wydarzeniu, o tych wydawałoby się zbiegach okoliczności moim rodzicom i zachęciłem ich – módlcie się nowenną za wstawiennictwem o. Wenantego, przecież i Wy od wielu miesięcy nie możecie sprzedać starego samochodu, który był oglądany przez rzeszę potencjalnych nabywców i nikt nie chciał go kupić. Rodzice również zaczęli modlić się prosząc o wstawiennictwo o. Wenantego. Przed upływem nowenny samochód został sprzedany… Nie muszę dodawać, że takie wydarzenia sprawiły, że pojawiło się u mnie szczególne nabożeństwo do tego, w mojej ocenie już świętego, chociaż Jego proces beatyfikacyjny dalej trwa. Pewnego razu opowiedziałem o moich doświadczeniach z o. Wenentym mojemu serdecznemu koledze, który również od wielu miesięcy nie mógł sprzedać samochodu. Uśmiechnął się z niedowierzaniem, dziwiąc się, skąd mam tak wielki entuzjazm do tego Sługi Bożego, którego niemal nikt nie zna. Tym niemniej, „obiecał”, że też spróbuje pomodlić się do o. Wenantego. Tuż przed końcem odmawiania nowenny, kolega nawiązał ze mną kontakt i powiedział: „coś takiego jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło; samochód został sprzedany, mimo wcześniejszych wielomiesięcznych prób”… Kochani, wydawałoby się, że wszystkie te sprawy, w tym przypadku czysto ludzkie, finansowe mają naturę przyziemną i raczej nie powinniśmy prosić Boga o ich realizację. Jak się jednak okazuje, w moim przekonaniu Pan Bóg troszczy się o wszystkie nasze sprawy, nawet te wydawałoby się błahe, czysto ludzkie, przyziemne. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza dzisiaj, kiedy w czasie pandemii troszczymy się o to, czy będziemy mieli pracę, czy będziemy mieli środki finansowe do utrzymania… To wszystko będzie nam dane…
Chwała Panu
Adam